Przyjęło się, że katolicy w Polsce obchodzą doroczny Dzień Wojen Żydowskich, czyli Dzień Kłótni Katolików o Judaizm, zwany też skromnie Dniem Judaizmu. Obchody polegają na tym, że katolicy otwarci składają wyrazy szacunku żydom (ale tylko wierzącym, w końcu to nie dzień żydów, tylko judaizmu) ponieważ Pan Jezus też był żydem i to wierzącym, natomiast katolicy zamknięci wołają: "a właśnie że nie, bo żydzi ukrzyżowali Pana Jezusa, a poza tym to my jesteśmy prawdziwymi żydami, czyli Narodem Wybranym, a żydzi to przebierańcy".
Natomiast przedmiot owych kłótni, czyli żydzi, nie wykazuje większego zainteresowania ani kłótniami ani obchodami. Zresztą nawet gdyby chcieli się zaangażować, to żydów (i to jeszcze wierzących) jest w Polsce za mało, żeby starczyło dla wszystkich katolików.
W związku z tą sytuacją w katolickich domach rodzi się pytanie: jak obchodzić?
Możliwości są następujące:
- Udajemy się na obchody zorganizowane (najlepiej centralne), gdzie wysłuchujemy przemówień, dążymy do współdziałania w obszarze ogólnoludzkich wartości, przełamujemy stereotypy oraz akcentujemy otwartość. Możemy też się wspólnie pomodlić, chociaż to wymaga dużej zręczności (żeby nikt nie poczuł się urażony).
- Jeżeli mamy jakiś znajomych żydów, dzwonimy i składamy najlepsze życzenia. Niestety, ta możliwość znów dotyczy tylko wierzących, przecież nie będziemy się wygłupiać i dzwonić do ateistów.
- Ogranizujemy z kolegami publiczne czytanie deklaracji "Dominus Iesus". Otwarciuchów i żydów nie zapraszamy. Na koniec modlimy się perfidnie o nawrócenie żydów.
- Organizujemy tzw. ustawkę z katolikami przeciwnej opcji (judaizantes kontra antysemici). Żydów zapraszamy jako publiczność.
Rozważań teologicznych ani dysput nie polecam. W końcu szczegółówa dyskusja nad hasłami takimi jak "tylko Bóg może nas wybawić" (hasło dziesiątego dnia judaizmu) z wyznawcami innej religii nie prowadzi do niczego miłego.