poniedziałek, grudnia 22, 2008

Kapłaństwo jako bliska okazja do grzechu

Podobno w Amerycie pewien ksiądz upiera się, ze odmawianie kobietom święceń kapłańskich jest seksistowskie i niesprawiedliwe. Upiera się tak bardzo, że znalazł się już na krawędzi ekskomuniki, bo Kogregacja Nauki Wiary wypowiada się w tej sprawie bardzo stanowczo.


Wydaje mi się, że problem żądań święceń dla kobiet wynika z nieporozumienia. Ci, którzy się ich domagają, wychodzą z założenia, że kobiety powinny mieć prawo robić wszystko to, co mężczyźni. Założenie proste i dobre. Natomiast nieporozumienie polega na tym, że kapłaństwo to nie prawo ani przywilej, tylko ciężki obowiązek i wielka odpowiedzialność. Nikt nie powinien się go domagać, bo to rodzi podejrzenia co do intencji domagającego... Dawniej, kiedy ciężar nie był osładzany wysoką pozycją społeczną i poziomem życia, kandydaci do kapłaństwa, wytypowani przez wspólnotę, często bronili się przed święceniami. Ponoć święty Ambroży uciekał przed Mediolańczykami, którzy chcieli, aby został ich biskupem. A oni krzyczeli: "peccatum tuum super nos!", "grzech twój na nas!". Widać wiedzieli, że Ambroży ucieka przed odpowiedzialnością za zbawienie ich wszystkich!


Święta Brygida pisze do biskupów:


"Jeśli ktoś został postawiony ponad innymi nie powinien się pysznić z tego, że jest przełożonym (prelatus, "przełożony", ale też "biskup"), ale raczej lękać się, bo natura wszystkich ludzi jest taka sama, a cała władza pochodzi od Boga. Jeżeli więc przełożony jest dobrym człowiekiem, jest tak dzięki Bogu dla jego własnego i innych zbawienia. Jeśli zaś jest zły, jest tak z dopustu Bożego dla poprawy podwładnych i dla osądzenia jego samego. Jeśli więc ktoś pragnie przewodzić, albo jest do tego wybrany przez swoich podwładnych, powinien okazać się wartym sprawowania władzy dzięki swoim obyczajom i dobremu życiu oraz sprawiedliwości i cierpliwości. Powienien też uważać, aby przez swoje słowa czy przykład albo nadużycie władzy nie dawał innym okazji do grzechu, bo nic tak nie wzbudza gniewu Bożego a ludzi do grzechu nie skłania jak niedbalstwo przełożonych" (Revelationes celestes VI, 53).


W pierwszym drukowanym wydaniu (Bartholomaus Gothan, Lubeka 1492):




Redakcja niniejszego Tygodnika bardzo przeprasza, ze Tygodnik ukazuje się nieregularnie, ale redakcja kończy właśnie pisanie doktoratu, a to oznacza panikę i czasową niepoczytalność, oraz wizję rychłego bezrobocia.

poniedziałek, grudnia 08, 2008

Pytanie do publiczności

Mam osobiste pytanie do czytelników dotyczące naturalnej metody planowania rodziny. Jak rozumiem, istotą tej metody jest unikanie współżycia w czsie, kiedy istnieje duże prawdopodobieństwo poczęcia dziecka, w celu zapobiegania pojawienia się tegoż. Pytanie: jak daje się to pogodzić z następującym zaleceniem św. Pawła:
Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej - nie kusił was szatan (1 Kor 7,5).
Nie pytam ze złośliwości, więc proszę na mnie nie krzyczeć.

poniedziałek, listopada 03, 2008

O tym, że czasem ekskomunika nałożona na "dobrego katolika" (albo katoliczkę) może mieć zbawienne skutki

"Władysław Bolesławowic, książę opolski, wieluński, dobrzyński i gniewkowski nałożył na ludzi w dobrach kościoła płockiego, położone w jego księstwie dobrzyńskim, i ściągnął z nich ciężkie pobory, mianowicie po pół grzywny groszy. Starostowie zaś rzeczonego księcia, trapiąc tych ludzi wszelkiego rodzaju grabieżą, wyrządzili im bardzo wielkie szkody, za co biskup samego księcia, jak i starostów i ich wspólników, ogłosił publicznie za ekskomunikowanych, na mocy ustaw prowincjonalnych i legatów Stolicy Apostolskiej i nałożył interdykt na ziemię dobrzyńską tak za to, jak i za niewypłacanie dziesięcin snopowych. Gdy zaś w najbliższe święto Wielkanocy, spowiednik tego księcia odmówił mu, jako wyklętemu, komunii ciała Pańskiego, książę, wziąłwszy to do serca, udał się niezwłocznie do arcybiskupa gnieźnieńskiego Jana, uznał swoją winę w tym, że doradzał królowi Ludwikowi pociąganie ludzi kościelnych do płacenia podatku i ofiarowując biskupowi zadośćuczynienie, usilnie go błagał o zdjęcie klątwy i udzielenie mu dobrodziejstw rozgrzeszenia. (...) Niezwłocznie potem, mianowicie w dzień 13 miesiąca maja, zjechał się książę na zamku Złotorii z Dobiesławem, biskupem płockim (...) Tego dnia jednak zadną miarą nie mogli dojść do zgody i dopiero nazajutrz, znowu tam się zebrawszy, po długich rozprawach, już koło zachodu słońca, książę, widząc stałość biskupa i przekonawszy się, że bez wynagrodzenia strat i bez zwrotu pobranych pieniędzy nie będzie mógł otrzymać rozgrzeszenia, przyrzekł w dobrej wierze (...) zwrócić wszystkie pieniądze pobrane od ludzi kościelnych i całkowicie wynagrodzić szkody, zgodnie z przysięgą poszkodowanych, w pewnych terminach, na piśme ustanowionych, i tym sposobem zasłużył na dobrodziejstwo rozgrzeszenia".

- Kronika Jana z Czarnkowa, 48, tł. Józef Żerbiłło, oprac. Marek D. Kowalski, Universtitas, Kraków 2006, s. 82n

poniedziałek, października 27, 2008

Fu!

Kolejna porcja papieru z Polski. Tym razem dwie lektury: powieść Wojciecha Kuczoka Gnój oraz Twój Styl z ostatniego półrocza. Obie skłaniają mnie do takiej samej refleksji. Dlaczego wszystko jest takie badziewne? Ja wiem, że to refleksja banalna, ale mimo wszystko. Dlaczego jacyś państwo opowiadają mi na papierze kredowym i niekredowym o swoich najintymniejszych sprawach, które stają się przez to zupełnie nieintymne, tylko nijakie jakieś, papierowo-kredowe, dlaczego spowiadają mi się jak wariat w pociągu i to jeszcze za moje pieniądze? Dlaczego wszyscy młodzi pisarze piszą takim samym stylem, takim właśnie, jakim ten post jest napisany, aby uświadomić Wam, że znacie go bardzo dobrze, a udawać go nietrudno. Jak już znajdzie się pisarz lepszy, trochę innym tonem operujący, to zaraz okazuje się pederastą.
Po co to jest, ta wylewność słodka i obrzydliwa, to samopsychoanalizowanie się przy ludziach? Jak który rzeczywiście ma straszne przeżycia z dzieciństwa, to powieść czy wywiad czy film jeszcze jakoś się trzyma, ale nie każdy może się koszmarnym dzieciństwem pochwalić. Pan Kuczok na przykład najwyraźniej nie może, ale i tak się chwali.
Do tego puszczanie oka do czytelnika, że to wszystko tak niechlujnie napisane, bo inaczej się nie da, bo czasy takie, język nasz codzienny taki, a oni muszą ten język, ten właśnie powszedni język naśladować, bo on kształtuje świadomość. Nie ma bohaterów, są tylko zdjęcia w fotoszopie upiększone albo ubrzydzone, zdjęcia autora oczywiście. Autora wieczorem w pubie, autora po porannym joggingu, ubranego w znoszone najki, autora wymiotującego do muszli. Moze być tez autorka, oczywiście, bez różnicy, choć powinna być różnica, bo proza kobieca i prasa kobieca powinna się różnić.
Jeżeli któś zna dobrego polskiego pisarza / reżysera / dziennikarza przez 40tką, proszę dać mi znać. Za odnalezienie nagroda.

Dlaczego nie publikujemy anonimów

Co jakiś czas zdarza się, że ktoś z czytelników zostawia komentarz anonimowy, a do tego przeważnie zawierający niekonstruktwyną krytykę ("jesteś gupia"). Takich komentarzy nie publikuję, ponieważ uważam, że jeżeli ktoś odwiedził ten blog, a zatem jest właściwie moim gościem, i pragnie dać mi wirtualnie po pysku, to powinien się przedem przynajmniej przedstawić.
Poza tym za dużo dawania sobie po pysku w sieci.

poniedziałek, października 20, 2008

Plotki średniowieczne - Cessa nunc de ludo

Wszyscy moi koledzy-bloggerzy prowadzą ostatnio cykle tematyczne, więc i ja otwieram cykl średniowiecznych plotek. Żadnych przypisów. Żadnych auctores. Dziś wstrząsająca historia o biskupie Magdeburga, Udonie.

Młody student, Udo, miał ogromne kłopoty z pamięcią i koncetracją, a być może był po prostu niezdolny. Dość, że sukcesów naukowych nie odnosił, więc cierpiał razy i upokorzenie. Chłopiec modlił się więc żarliwie do Matki Bozej o światło intelektualne. W końcu jego modlitwy zostały wysłuchane. Maryja przemówiła do niego z figury w katedrze w Magdeburgu i obiecała, że odtąd będzie tak zdolny i bystry, że zostanie biskupem Magdeburga. "Tylko jeden warunek - powiedziała - musisz mnie słuchać i być mi wierny".

Prośba została spełniona, warunek nie. Udo został podłym i przeniewierczym biskupem. Jego lubieżność i łakomstwo słynęły w całej diecezji. Księża, pozbawieni opieki i kierownictwa, podążyli śladem przełożonego i nurzali się w grzechach albo błagali Boga o karę dla Udona.

I jeszcze raz prośba została wysłuchana. Pewien skromny kanonik modlił się w chórze, w katedrze magdeburskiej. Była już noc i w kościele było ciemno. Nagle zapaliły się światła i prezbiterium zaczęła wypełniać cudowna procesja aniołów. Między wchodzącymi dostrzec można było także Michała Archanioła i samą Najświętszą Panienkę. Potem do kościoła wpadły czarne postaci, które wlokły ze sobą przerażonego biskupa w nocnej koszuli (wywleczonego z łóżka kochanki - przeoryszy). Odbył się sąd nad biskupem. Przypomniano mu jego zdradę i wszystkie niegodziwości. Potem katedrę wypełnił głos wołający: "Cessa nunc de ludo, satis ludisti , Udo!" (Skończ już zabawę, dość się nabawiłeś, Udo). Wyrok skazujący został wykonany na miejscu przez Archanioła Michała, który zdekapitował grzesznika mieczem. W tej samej chwili widzenie zniknęło.
Pozostało tylko bezgłowe ciało i biedny kanonik, który opowiedział całą historię.
Plamy krwi na posadzce katedry nigdy nie udało się zmyć. Kiedyś pokazywano ją każdemu nowemu biskupowi Magdeburga, ku przestrodze.
Być może jest tam do dziś. Podobno dawniej chowano ją pod dywanem.

poniedziałek, października 13, 2008

Dementi plotek o świętej Brygidzie

W portalu wiara.pl (nie uwzięłam się na nich, tak się złożyło!) ukazał się tekst ks. bpa Ignacego Deca na temat Jana Pawła II i tzw. "kwestii kobiecej" zawierający ciekawą informację o świętej Brygidzie Szwedzkiej:

Św. Brygida Szwedzka (1302-1373) także odznaczała się wielką odwagą w sprawach Kościoła. Nie lękała się prowadzić dialog z możnymi ówczesnej Europy. Wiele w tym celu pielgrzymowała. Była rzeczniczką ekumenizmu, zbliżenia i pojednania między podzielonymi chrześcijanami, zwłaszcza między katolikami i protestantami.

Jak już był łaskaw zauważyć autor Kroniki Novus Ordo, Marcin Luter urodził się w roku 1483.

Ja piszę doktorat o świętej Brygidzie, więc chyba jestem jej winna obronę przed plotkami.

Wobec tego może wyjasnię skąd się wzięło to, co napisał ksiądz biskup Dec. Święta Brygida założyła zakon Najwiętszego Zbawiciela i "po smierci sama do niego wstąpiła". Za życia nie wstąpiła, bo zakon dopiero się organizował w Szwecji, a ona była w Rzymie, natomiast pochowano ją w pierwszym klasztorze zakonu w Vadstenie i to pochowano w habicie, którego za życia nigdy nie miała okazji założyć. I zresztą w tym habicie występuje w ikonografii.
Zakon ów rozwijał się prężnie, głównie na północy Europy. Niestety, prawie wszystkie kraje, gdzie istniały klaszory, przyłączyły się do reformacji i klaszotory polikwidowano, a siostry i bracia (zakon był podwójny) pouciekali do Polski i do Włoch. Stopniowo braci było coraz mniej, siostry nie miały kierownictwa z ich strony, aż w końcu zakon zupełnie podupadł. Ale pod koniec XIX wieku pojawia się matka Elżbieta Hesselblad, karmelitanka, Szwedka mieszkająca w Rzymie. Ona to odkryła w sobie powołanie do odnowienia zakonu sw. Brygidy, co też uczyniła w 1911 zakładając gałąź odnowioną. Zreformowaną nazwać jej nie można, ponieważ siostry matki Hesselblad nie przestrzegają właściwie reguły zakonu swiętej Brygidy, która to reguła ma charakter sciske kontemplacyjny, one natomiast prowadzą domy goscinne oraz zajmują się działalnoscią ekumeniczną własnie. Oba te charyzmaty pochodzą od św. matki Elżbiety, która była rzeczniczką ekumenizmu, nie mają natomiast nic wspólnego z myslą i teologią swiętej Brygidy. No, ale zakon nazywa się jak się nazywa, a siostry mieszkają w Rzymie i swoje wpływy mają. Tego, co swięta Brygida prowadziła z możnymi Europy, nie nazywałabym raczej "dialogiem", chyba że Jeremiasz i Izajasz też dialogowali z takimi postaciami jak Jezebel czy Nabuchodonozor...
Zakon swietej Brygidy isnieje też w postaci tradycyjnej, nieodnowionej, w Szwecji, Anglii, USA i w jeszcze kilku miejscach. Natomiast rzadko się widuje jego członków, ponieważ jest to zakon kontemplacyjny i zajmuje się modlitwą. Bracia zajmują się też produkcją cukierków.

Druga plotka o świętej Brygidzie jest również szeroko rozpowszechniana, tym razem przez zwolenników ogłoszenia dogmatu Maryi "Współodkupicielki". Zwolennicy tego dogmatu często piszą, zarówno w poważnych teogicznych publikacjach, jak i w popularnych wydawnictwach, że święta Brygida opisywała Maryję jako Wpółodkupicielkę (Coredemptrix). Otóż nie opisywała. Tu też nie muszą Państwo wierzyć na słowo, objawienia św. Brygidy w internecie , nie jest to żaden trudno dostępny manusrypt, ale pożądne wydanie krytyczne i każdy może sprawdzić, że takiego konceptu jak Coredemptrix tam nie ma.
Wyjaśnienie plotki nie jest już takie proste. Ci, którzy piszą o Brygidzie i Coredemptrix powołują się na Jana Pawła II, który miał powiedzieć 6 października 1991 następujące zdanie:
Birgitta looked to Mary as her model and support in the various moments of her life. She spoke energetically about the divine privilege of Mary's Immaculate Conception. She contemplated her astonishing mission as Mother of the Savior. She invoked her as the Immaculate Conception, Our Lady of Sorrows, and Coredemptrix, exalting Mary's singular role in the history of salvation and the life of the Christian people.
Rzeczywiście, szóstego października odbyły się uroczystości związane z rocznicą kanonizacji świętej Brygidy i Papież wygłosił homilię podczas mszy świętej. Na temat świętej Brygidy wypowiadał się kilkakrotnie, także w ciągu kilku następnych dni. I nic podobnego nie powiedział. Kto nie wierzy, niech sprawdzi sobie włoskie, oryginalne wersje na stronie Watykanu. Angielskiego wydania Osservatore Romano nie konsultowałam, ale jeżeli ktoś tak przemówienie Papieża rzeczywiście z włoskiego przetłumaczył, to bardzo nieuczciwie postąpił. Ale wygląda na to, że chodzi tu zbyt intensywny lobbying na rzecz Pani Wszystkich Narodów i Współodkupicielki.
Drugim źródłem, na które powołują się ci Państwo jest tzw. Piętnaście Modlitw Świętej Brygidy. Święta Brygia nie jest autorką Piętnastu Modlitw Świętej Brygidy i nie powinna odpowiadać za to, co jest tam napisane.

Opisuję to wszystko nie tylko po to, żeby zamęczać Czytelników moim ulubionym tematem. Historia współczesnej recepcji świętej Brygidy jest bardzo ciekawa, bo jest to jedna z autorek znanych, ale nie czytanych. Istnieje duża grupa średniowiecznych autorów o których większość słyszała, ale nikomu nie przyjdzie do głowy czytać ich książki.

poniedziałek, września 29, 2008

Lato i wieczość

Dziwna sprawa z tym życiem wiecznym. Bo siedzisz sobie na słoneczku i myślisz: "jeszcze świeci, ale to juz nie jest to, lato się kończy, idzie zima. Ale zima też minie i znowu będzie lato, a zimę trudno nawet sobie będzie wtedy wyobrazić". I tak się dzieje. A wieczość? Nie myśli się przecież: "Lato się kończy i przyjdzie zima, ale potem nastanie inne lato, zupełnie inne od tego, które znamy, ale znacznie, znacznie lepsze". Co by to było za lato? Cieplejsze i dłuższe mogłoby być nieznośne. Znamy tylko to, co się kończy.

Bigiel

Przepraszam bardzo, że przez ostatnie dwa poniedziałki nic nie napisałam, ale byłam za granicą, czyli w Polsce. Atmosfera bardzo dobra, dużo się zmienia. Gdzieniegdzie stoją "tablice pamiątkowe" upamiętniające Unię Europejską, która zbudowała kanalizację, odremontowała kościół, wyrównała drogę - i to na Podlasiu, w słynnej "Polsce B". (to nie jest wtręt z Gazety Wyborczej, tylko nagi Fakt). Nasi krewni i znajomi awansują, zakładają, budują.
Duńczycy z kolei są serdeczni i uprzejmi, ale pozbawieni, jak mawia moja mama, "bigla". Wygląda na to, ze "bigiel" jest prezentem, jaki dostaliśmy od Opatrzności. Nad resztą można popracować.

PS. Z zupełnie innej beczki. Przedwczoraj na rogu naszej ulicy policjanci znaleźli podejrzane pudełko, które okazało się zawierać bombę. Fakt ten nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia, żebym musiała poświęcać mu posta, ale wspomnieć warto, ku pamięci. Swoją drogą, to charakterystyczne, że bomby stały się częścią życia...

poniedziałek, września 08, 2008

w szczelinie

Hannah Arendt opisuje sytuację człowieka myślącego, który znajduje się między przyszłością a przyszłością, przy czym obie te (teraz nieobecne) rzeczywistości napierają na niego i walczą z nim, próbując wymusić dostosowanie do swoich praw. Myślenie możliwe jest tylko w szczelinie, która powstaje między przyszłością i przeszłością.

"Ta mała bezczasowa przestrzeń w samym sercu czasu, inaczej niz świat i kultura, w której się rodzimy, może być jedynie wskazana przez przeszłość, ale nie może być odziedziczona i przekazana; każde nowe pokolenie, a nawet każda istota ludzka, która stara się wpisać między nieskończoną przeszłość a nieskończoną przyszłość, musi odkryć i na nowo, w pocie czoła, wybrukować tę przestrzeń. Kłopot jednak w tym, że nie jesteśmy zdaje się wyposażeni ani przygotowani do tej aktywności myślenia, czy tez osiedlania się w szczelinie między przeszłością a przyszłością. W ciągu naszej historii, przez tysiące lat, które upłynęły od założenia Rzymu i były zdeterminowane przez rzymskie koncepcje, nad tą szczeliną most zbudowało to, co od czasów Rzymian przywykliśmy nazywać tradycją. Fakt, że ta tradycja stawała się coraz cieńsza, w miarę jak rozwijała się era nowożytna, nie jest dla nikogo tajemnicą. Kiedy nić tradycji w końcu pękła, szczelina między przeszłością a przyszłością przestała być kondycją właściwą tylko aktywności myśli i czymś ograniczonym do doświadczeń tych niewielu, którzy uczynili myślenie swoim głównym zajęciem. Stała się dotykalną rzeczywistością i powodem zakłopotania wszystkich; to jest: stała się faktem o znaczeniu politycznym".

Dwa pytania, zwłaszcza do tych z Państwa, którzy deklarują się jako konserwatyści albo tradycjonaliści, czy też, dla odmiany, ludzie nowocześni. Czy rzeczywiście nić tradycji pękła? A jeżeli tak, to co zrobić teraz: czy starać sie na nowo ją zawiązać, czy zacząć wszystko od początku? Być może różnica między tradycjonalistami a konserwatystami sprowadza się do tego, że ci pierwsi twierdzą, że mają nić, choćby cienką, ale nienaruszoną i chcą dalej ją prowadzić, a ci drudzy kładą nacisk na trwanie mostu, zbudowanego dawniej.
W praktyce jednak wielu zwolenników tradycji zawiązuje przerwaną nić i stara się przywrócić jej życie. Jest to przedsięwzięcie ryzykowne, bo skąd wiedzieć, która nić jest tą właśnie, a poza tym tacy tkacze nie przyznają się do wiązania, o czym mówi nowy film z Angeliną Jolie, Wanted, który niniejszym serdecznie Państwu polecam.


(cyt za: Hannah Arendt. Between Past and Future. Six Exercises in Political Thought. London: 1961, pp. 13/14 tłumacznie niestety moje, wiem, że istnieje wydanie polskie: Między czasem minionym a przyszłym: osiem ćwiczeń z myśli politycznej, tłum. Mieczysław Godyń i Wojciech Madej, wyd. Aletheia, Warszawa, 1994; nie wiem dlaczego osiem i niestety nigdy nie miałam w ręku polskiego tłumaczenia, dlatego bardzo przepraszam, jeżeli coś sknociłam)

poniedziałek, września 01, 2008

Polacy Chińczykami Europy

1. Są wszędzie
2. Wykonają każdą pracę za stawkę niższą niż miejscowi
3. Porozumiewają się językiem niemożliwym do opanowania

A czy to dobrze, czy niedobrze, to już Państwa ocenie pozostawiam...

Huragan i tygrys

W dzisiejszym serwisie tvn24 przeczytałam dwie następujące wiadomości. Po pierwsze, prezydent USA George Bush nie pojedzie na zaplanowaną konwencję swojej partii miał przekazać koronę Johnowi McCainowi, ale uda się pilnie do rodzinnego Teksasu, który zaatakowany został przez huragan Gustav. Rozumiem, że obecność prezydenta ma kluczowe znaczenie dla sytuacji w Teksasie. Po prostu Bush zmierzy się z Gustavem osobiście, w walce wręcz. "Gustavie!" - powie - "Wystąp i walcz jak mężczyzna, ty podły tchórzu!". Mam nadzieję, że ocali Nowy Orlean. Ameryka wstrzymała oddech.
Po drugie, Władymir Putin pokonał, także osobiście, groźnego (4,5m) tygrysa. Szedł sobie przez las, akurat tak się złożyło, ze w towarzystwie ekipy TV. Aż tu nagle tygrys! Z krzaków, czyli z bushu! Putin wyciagnął strzeblę, wyposażoną w naboje usypiające i uśpił tygrysa w skoku.
Pytanie. Dlaczego dowiaduję się tego z poważnego serwisu informacyjnego? Dawniej w Teleekspresie był taki moment, kiedy Maciej Orłoś zaczynał się nienaturalnie uśmiechać i przekazywał Wiadomość Śmieszną. Potem znów przybierał normalny wyraz twarzy i serwis toczył się dalej. Dziś wszyscy prowadzący dzienniki musieliby się nienaturalnie uśmiechać przez cały czas, bo nie da się odróżnić Wiadomości Śmiesznej od reszty. Traktuje się nas niepoważnie, proszę Państwa.

wtorek, sierpnia 26, 2008

Jak prowadzić zdrowy tryb życia?

Jak wiadomo, samochody są drogie, niebezpieczne, śmierdzą i wydzielają spaliny oraz dwutlenek węgla. Jeden samochód jest owszem, wygodny. Jednakże zbyt duża ilość samochodów czyni życie w mieście nieznośnym, a co najmniej znacznie obniża jego komfort. Królestwo Danii rozwiązało ten problem w następujący sposób: podatek od zakupu samochodu wynosi 180 procent jego ceny. To już koniec opisu sposobu :)

Podatki od samochodów zarejestrowanych na firmy są dużo niższe, ale taki z kolei samochód nie może kręcić się po mieście w niedzielę i święta, chyba, że ma zezwolenie od policji.

Kto jest za wprowadzeniem sposobu w Polsce, wpisujcie miasta

poniedziałek, sierpnia 11, 2008


Myślę, że spokojnie możemy rozciągnąć nasz bojkot także na portal wiara pl, który uruchomił był sobie gazetkę propagandową nt. olimpiady (wiara pl pekin 2008) skąd można się dowiedzieć, że w zasadzie nic się nie stało, protesty są bez sensu, a gra toczy się dalej. Wygląda na to, że portal postanowił dać szansę młodym i ambitnym dziennikarzom katolickim, których nadprodukcję można ostatnio zaobserwować w Warszawie.
W dziedzinie popierania reżimu chińskiego szczególnie wyróżnia się też ks. Edward Pleń, krajowy duszpasterz sportowców, który powiedział "Dziennikowi" 10 kwietnia: "Ci, którzy wzywają do bojkotu olimpiady, nie rozumieją przesłania igrzysk. Olimpiada jest wydarzeniem ponad podziałami, w czasie jej trwania narody mają bratać się, skupiać wokół wartości, jakie niesie idea olimpijska. (...) W czasie igrzysk z Chińczykami spotkają się sportowcy i kibice z całego świata. Oni będą mieli okazję do poznania innych kultur, zwyczajów. Dlatego to właśnie olimpiada będzie dla Chin powiewem wolności".
Chińscy męczennicy, módlcie się za nami!

poniedziałek, sierpnia 04, 2008

Dlaczego chrzescijanie powinni bojkotować Olimpiadę w Pekinie?

1. W Chinach zabija się tysiące dzieci w ramach "polityki jednego dziecka". Igrzyska w Pekinie to tańce na ich grobie.
2. Ostatnie miesiące stały się piekłem dla wszystkich Chińczyków podejrzanych o sympatie dysydenckie, a tej grupie znajdują się z założenia wszyscy chrześcijanie. Są szykanowani i więzieni nie pomimo przygotowywanych Igrzysk, ale właśnie dlatego, że Olimpiada odbywa się w Chinach i władze nie chcą kłopotów. W ramach solidarności z chińskimi męczennikami nie wolno nam uczestniczyć w żadnen sposób w hucpie organizowanej przez reżim, który ich zamęczył.
3. Znicz olimpijski został przeniesiony w tradycyjnej sztafecie przez Tybet. Bez komentarza.
4. Nie takie igrzyska miał na myśli baron de Coubertin, który chciał wskrzeszenia idei rycerskiej za pomocą sportu. To, co będziemy oglądać w tym roku, to raczej igrzyska Nerona.

Wobec tego uważam że nie wolno poświęcać swojego czasu na oglądanie transmisji z OL w tym roku (oraz bloków reklamowych w przerwach), kupować gadżetów związanych z Olimpiadą, oraz udzielać miejsca w mediach temu smutnemu wydarzeniu.

poniedziałek, lipca 21, 2008

Dom

Architektura Paryża to pałace, monumenty, ornamenty, strzelisty gotyk. Warszawę tworzy chaotyczna mieszanka starego i nowego.
Kopenhaga to domy. Kazdy budynek wyglada jak dom i jest zbudowany na jego obraz i podobienstwo. Ratusz - wielki dom z cegly. Pałac królewski - dom królowej (mozesz uczyć dziecko jazdy na rowerze pod jej oknami). Uniwersytet - ceglany dom dla uczonych. Rzeczywiście, Dania jest krajem mieszczańskim i chłopskim, co można z miejsca poznać po architekturze. Wszystko jest wygodne, solidne, trwałe. Nie za duże, bo to przecież śmieszne budować sobie pałac, kiedy jest się kupcem bławatnym (a poza tym to grzechy pychy). Nie za małe, a i ozdobione tu i ówdzie, bo przecież nie po to Pan Bóg dał nam piękny świat, żebyśmy udawali, że nas to nie obchodzi. ale żebyśmy czynili sobie ziemię poddaną. Tę domowość domów podkreśla jeszcze klimat. Tu zwykle wieje albo pada, przyjemnie schronić się do ciepłego wnętrza. Na parapetach w zimie palą się świece, a noc trwa prawie cały dzień.

Lasów w Danii jest bardzo mało, a te, które są, przypominają raczej parki. A Las Klampenborski na przykład, dawny zwierzyniec królewski, zawiera w sobie niemal nieskończoną ilość jeleni. Jelenie przechodzą przez drogę, siedzą w krzakach, pasą się na łące, wypatrują na wzgórku, leżą pod drzewem. Dziwny wygląd lasu się wyjaśnia - to dom dla jeleni, urządony tak, żeby było im wygodnie i żeby mogły być podziwiane.

poniedziałek, lipca 14, 2008

Abstrakcja i Krew

"Jakie to szczęście, że abstrakcje nie wyssały jeszcze całej krwi rzeczywistości" - napisał Herbert w szkicu "Martwa natura z wędzidłem" i z góry przepraszam za komentowanie zdania, do którego nic dodać, nic ująć.
W eseju Herberta mowa o malarstwie holenderskim i zachwycie nad martwą naturą, nad przedmiotami, które nie cierpią jak ludzie, nie dadzą się oswoić. Abstrakcje dla autora są bronią, jak np. filozofia, która może być użyta do niszczenia i ponizania rozmówcy.
Abstrakcja daje się oswoić. W tym samym mniej więcej miejscu, gdzie Torrentius malował martwą naturę, Spinoza szlifował mistrzowsko abstrakcje. Takie rzemiosło wydaje się dzisiaj znacznie bardziej atrakcyjne, także tym, którzy nazywają się realistami i konsterwatystami. Mimo to trzeba stanąć po stronie rzeczywistości, czyli przedmiotów, wydarzeń, krajobrazów.
Miłość do abstrakcji jest zawsze perwersyjna.

Gra

Przyjechali goście, więc nowa porcja prasy z Polski. W "Niezbędniku Inteligenta" Polityki (dobór tytułów zależy od gości...) wywiad z Robertem Aumannem, specjalistą teorii gier. Aumann jest lauretem Nobla w dziedzinie ekonomii, ale co naprawdę w tym wywiadzie interesujące, to uwagi na temat aplikacji teorii gier w polityce.
Gra to sytuacja strategiczna, w której powodzenie decyzji jednej osoby (firmy, państwa itd, czyli gracza), zależy od decyzji podejowanych przez innych graczy. Otóz Aumann twierdzi, ze politycy często podejmują decyzje, które z punktu widzenia dobra kraju są niesłuszne albo nie podejmują potrzebnych decyzji. Opinii publicznej wydaje się więc, że politycy są głupi czy niedokształceni. Tymczasem decyzje podejmowane przez polityków zależą od celów, jakie im przyświecają. Celem gry prowadzonej przez nich jest ponowny wybór. Żeby zostać wybranym, nie można podejmować decyzji sprzecznych z powszechną intuicją albo trudnych do wytłumaczenia. Dlatego wiele dobrych rozwiązań nigdy nie doczeka się realizaji. Politykom brak bodźca, który mógłby skłonić ich do niepopularnych decyzji.

Spostrzeżenie proste, ale wiele tłumaczy (np. to, dlaczego tak trudno wprowadzić podatek liniowy. Można domniemywać, że naród uważa jedną stawkę dla biednych i bogatych za niesprawiedliwą i nikt nie chce zaryzykować tłumaczenia, że jest inaczej, bo to sprzeczne z intuicją). Wbrew pozorom takie wytłumaczenie mechanizmu działań polityków niekoniecznie mowi o ich cynizmie (niby to obiecuja, ze będą działać dla wspólnego dobra, a potem dążą tylko do tego, aby wygrać wybory). Polityk, ktory nie stara się wygrać, nie będzie mógł nic zrobić dla wspólnego dobra (vide: UPR).

Zagadka tej gry jest następująca: dlaczego opinia publiczna nie pochwala decyzji, które politycy podejmują po to, żeby ją zadowolić? Niekonsekwentnie zachowują się nie wybierani, ale ich wyborcy. A dlaczego wyborcy zachowują się niekonsekwentnie? Można się domyślać, że są bardzo dużą i zróżnicowaną grupą graczy, z których każdy podejmuje decyzje kierując się innymi bodźcami. I tu przydatność praktyczna teorii gier musi się chyba skończyć.

Witam

W związku z naturalną śmiercią dotychczasowego bloga (usechł) zapraszam do lektury jego reiknarnacji. Zmienia się tematyka, co łatwo można poznać po nagłówku. Tym razem będziemy pisać o tym, o czym dżentelmeni nie rozmawiają.
Ponieważ autorka jest roztargniona i leniwa, blog przybiera niniejszym usystematyzowaną formę tygodnika. Ukazuje się w poniedziałki, w inne dni możesz Czytelniku nie liczyć na nowe frazy na pile.
Wyjaśnienie tytułu po prawej.